Rok 2022 zakończyliśmy najlepiej jak umiemy, czyli w wygodnym, bo własnym, łóżku z tajską kolacją zabraną na wynos z Thai Jolo. Zanim rozpoczął się fajerwerkowy atak, obydwoje zdążyliśmy zasnąć przy miłych filmach, których już nie pamiętam, rzuconych na ścianę. Takim to właśnie dziarskim krokiem wskoczyliśmy w Nowy Rok.
Styczeń minął mi przede wszystkim na poszukiwaniach nowej pracy i możliwości rozwoju, ale był też czasem na chwilę oddechu. I za te chwile i za zrealizowane małe marzenia jestem szczególnie wdzięczna.
BOLESŁAWIECKA ŚCIANA
Moją miłość do ceramiki z Bolesławca zna każdym kto odwiedził nas choć raz. Komoda powoli, acz regularnie zapełnia się tymi pięknymi granatowo-białymi naczyniami od kilku lat. Początek roku obudził we mnie chęć zmian w domu, które rozpoczęły się nieśmiałym przestawianiem mebli, a skończyły spontanicznym stemplowaniem ściany przy wejściu na wzór bolesławickich kropek.
NADMORSKIE SPACERY
Mimo nieporywającej, dość jesiennej, pogody, w styczniu jak nigdy nawdychałam się jodu. Spotkania wykorzystywałam do tego, aby przejść się na ukochany Gdyński Bulwar, zaliczyliśmy też mniej odwiedzany, dzięki czemu wyjątkowo spokojny, Bulwar na Oksywiu, byliśmy na plaży w Babich Dołach, przy okazji szukając geocachy, byliśmy na Molo w Sopocie i oglądaliśmy nocą wpływający statek pasażerki przy Dworcu Morskim. A gdyby tych pobliskich spacerów było mało, razem z siostra wybrałyśmy się do Słowińskiego Parku Narodowego, nad otwarte morze.
SIOSTRZANA WYPRAWA
Plany na tę wyprawę snułyśmy od dłuższego czasu, jednak nie skonkretyzowałyśmy ich zawczasu. I kiedy na początku roku usiadłyśmy, żeby zaplanować kierunki i atrakcje, przytłoczyła nas ilość możliwości, a żadna z nich nie zachwyciła. Ostatecznie padło na pobliski Słowiński Park Narodowy i relaksujący czas na łonie natury. Całodzienny spacer lasem i plażą, po prawie pustym parku narodowym to był strzał w dziesiątkę. Szum i siła morza, ruchome piaski wydm, kolorowe kamyczki i spokój to obrazy tego weekendu. Wieczorem wygrzałyśmy się w saunach, a rano ruszyłyśmy do pobliskiego Słupska, aby tam obejrzeć wystawę prac Witkacego.
KONCERT Z KAYAH
„Zima na ramiona moje spadła” to bez wątpienia moja ulubiona piosenka z kategorii: zimowa, odtwarzana w naszym domu i samochodzie w kółko właściwie przez cały rok. Od ponad roku bacznie obserwuję zapowiedzi koncertów i marzę o wyjściu raz jeszcze na koncert Kayah i Bregovica. Takiej okazji niestety na razie nie było, ale kiedy zobaczyłam zapowiedź koncertu naszego ulubionego gdańskiego chóru Music Everywher z gościnnym występem królowej Kayah, w kilka minut kupiłam nam miejsca w pierwszym rzędzie. I była „Zima”. I była ekscytacja!
WEST SIDE STORY
Na koniec stycznia udało nam się z Aśką, po kilku miesiącach marzenia sobie nieśmiało o wyjeździe do Opery i Filharmonii Podlaskiej na polską adaptację West Side Story, wyrwać na weekend do Białegostoku. Spokojnym krokiem zwiedziłyśmy niedaleki Supraśl, wraz z zadziwiająco ciekawym Muzeum Ikon, a wieczorem usiadłyśmy na wyczekiwanym muzycznym widowisku. No było kolorowo, tanecznie, tak, jak lubimy, szczególnie w pierwszym akcie. Grupowe sceny w musiacalach to coś, co kocham w nich najbardziej i tutaj również się nie zawiodłam.